Alpy Algawskie to jedne z piękniejszych pasm górskich, w których miałem okazję przebywać. W położonych w niemieckiej Bawarii górach spędziłem kilka (a może nawet kilkanaście) niezapomnianych górskich weekendów. Przemierzyłem łącznie prawie 300 km – zarówno trekkingowo, jak i wspinaczkowo. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem szczyt Trettachspitze, a później dowiedziałem się o nim trochę więcej, wiedziałem już, że będzie to jeden z moich głównych celów w tym rejonie. 🙂
Trettachspitze (2595m) to bowiem prawdziwa perełka Alp Algawskich. Jest to najwyższy szczyt tego pasma leżący w całości po stronie niemieckiej. Wyróżnia go od innych najwyższych gór w okolicy to, że nie prowadzi na niego żaden szlak turystyczny. Najłatwiejsza linia wejścia (klasyczna) jest drogą wspinaczkową, gdzie trudności sięgają III stopnia, a przy zejściu II (można pokonać te odcinki zjazdami).
Trettachspitze – Matterhorn Alp Algawskich
Połowa października to okres, w którym zamykane są alpejskie schroniska, lecz w większości z nich nocować można w specjalnie przygotowanych tzn winter roomach. Przeznaczone są one do biwakowania w okresie zimowym. W trakcie jednego z moich pierwszych weekendów spędzonych w ten sposób w Alpach Algawskich, nocowałem w Kemptner Hütte. Schronisko to posiada bardzo dobrze wyposażony winter room, m.in. w kozę i zapas drewna do niej, kuchnię, wygodne sypialnie. Z łąk położonych nieopodal schroniska roztacza się widok na imponującą wschodnią ścianę Trettachspitze, opadającą 1500 metrowym urwiskiem wprost do dna doliny Trettachtal. Z tego miejsca szczyt swoją sylwetką przypomina słynną bryłę Matterhorn, zapewne dlatego Trettachspitze nazywany jest Matterhornem Alp Algawskich (na poniższym zdjęciu możecie ocenić to sami). Widok ten skłonił mnie od razu do wpisania Trettachspitze na listę obowiązkowych szczytów do wejścia. 🙂
Widok na Trettachspitze z łąk położonych nieopodal schroniska Kemptner Hutte
Podczas tego weekendu celem moim był akurat zupełnie inny szczyt (Gross-Krottenkopf), ale myśli o Trettachspitze zawładnęły moją głową już wtedy. Zebranie podstawowych informacji o szczycie tylko podkręciło napięcie. 🙂 Dla osoby wspinającej się w górach każdy bowiem szczyt, na który nie prowadzi żaden szlak turystyczny i nie ma na niego możliwości wejścia trekkingowego, jest atrakcyjny. Kwestia podjęcia próby wejścia została więc przesądzona, pozostała tylko decyzja kiedy. Tu też nie było co się długo zastanawiać – pogoda sprzyjała, więc padło na kolejny weekend. 🙂
Trettachspitze na weekend
Sprawny i wytrenowany alpinista może bez problemu zdobyć Trettachspitze w ciągu jednego dnia. Podejścia i przewyższenia nie są specjalnie długie i wymagające – takie tatrzańskie bardziej, niż alpejskie). Logistykę ułatwia nam możliwość podjechania z Oberstdorfu busem do Birgsau (dolina Stillachtal).
Märchenwiese – Bajkowe Łąki
Stąd przez przysiółek Einödsbach i trawiaste pola Märchenwiese (Bajkowe Łąki, jesienią przepiękne kolorystycznie) podchodzimy pod północną ścianę. To właśnie tutaj będzie startować nasza droga wspinaczkowa. Mój plan zakładał dwudniową wycieczkę górską z noclegiem w Waltenberger Haus. Najkrótszą drogą do schroniska Waltenberger z Einödsbach jest szlak przez Bacherloch. Ja jednak wybrałem dłuższy wariant przez Märchenwiese, tak żeby rzucić okiem na szczyt i zorientować się topograficznie w drodze podejścia i wspinania. Niestety cała północna ściana i szczyt były w chmurach, więc tego popołudnia go nie zobaczyłem.
Märchenwiese – Bajkowe Łąki
Przysiółek Einödsbach
Znajdując się w okolicy przysiółka Einödsbach, podziwiać możemy jedną z pocztówkowych panoram Alp Algawskich, z kapliczką św. Katarzyny (Kapelle St. Katarina) na pierwszym planie i alpejskimi szczytami w tle, gdzie najbardziej charakterystycznym wierzchołkiem jest właśnie Trettachspitze (fotografia poniżej).
Kapliczka św. Katarzyny z widokiem na Trettachspitze, Einödsbach
Warunki noclegowe w Waltenberger Haus są może troszkę gorsze niż w Kemptner Hütte, ale za to widoki z tarasu cudowne. 🙂 Tego wieczoru było co prawda spore zachmurzenie, ale tuż przed zachodem słońca nastąpił niesamowity spektakl. Wierzchołki okolicznych szczytów raz wysuwały się z kłębów chmur wypełniających doliny, raz zanurzały się w nich całkowicie. Przed nastaniem mroku chmury wypełniły już całą przestrzeń. Na szczęście na niedzielny poranek prognoza była dosyć dobra, choć temperatura bliska zeru, więc w razie mokrej skały mogło się zrobić nieprzyjemnie. Na popołudnie przewidywany był możliwy mały opad deszczu (w wyższych partiach śniegu), więc plan zakładał szybki atak z samego rana.
Zachód słońca z tarasu przy schronisku Walterberger Haus
Atak na szczyt Trettachspitze
Podejście pod północną ścianę Trettachspitze ze schroniska Waltenberger Haus jest dosyć szybkie (ok 1,5 godziny). Prowadzi do niej wyraźna ścieżka, która nie przysparza trudności orientacyjnych. Droga wejściowa (normalna) wiedzie północno-wschodnią granią, natomiast zejściowa północno-wschodnią. Dochodząc pod ścianę kierujemy się więc na lewo, do płyt stanowiących początek drogi.
U góry – start drogi, na dole – droga podejściowa od strony Märchenwiese i linia wejścia płn-wsch. granią, linia przerywana: droga zejścia
Start drogi
Droga startuje płytą wprost do góry. Po prawej, bliżej dużej rysy (czy też bardziej zacięcia, określanego w niemieckich topo jako wasserrinnen) warianty za III, bardziej po lewej trochę łatwiej (II). Według topo, które znalazłem w sieci nie jest to kluczowy odcinek (wg tego miejsce za III+ tuż przy partiach szczytowych), ale jak dla mnie to było najtrudniejsze miejsce na drodze. Być może dlatego, że wystartowałem bardziej na prawo, niż wynikało to ze schematu.
Grań północno-wschodnia
Płytą dochodzimy do pola śnieżnego, gdzie teren się na chwilę wypłaszcza. Jest to też miejsce, w którym kierujemy się lekko na lewo w kierunku wschodnim. Po chwili wchodzimy na piękną, bardzo litą grań o wyjątkowo urokliwej ekspozycji. W tym miejscu do podstawy ściany wschodniej mamy 1,5 km! Ostrzem grani wspinamy się aż do partii podszczytowej.
Wspinanie tą granią dostarczyło mi najpiękniejszych wrażeń spośród wszystkich Algawskich szczytów. Lita skała, trzymające II-owe trudności, wyjątkowa ekspozycja. Odcinek ten niestety nie jest zbyt długi, więc po początkowych emocjach, szybko następuje poczucie niedosytu. 🙂
Ekspozycja na grani północno-wschodniej i widok na partie szczytowe Trettachspitze
Blodigkessel
Granią dochodzimy do kolejnego wypłaszczenia (teren ten w niemieckich topo opisywany jest jako Blodigkessel), za którym pozostaje już tylko kluczowe miejsce, czyli kilkumetrowy komin (są w sumie dwa, czyli mamy warianty do wyboru), który wydaje się jednak łatwiejszy, niż wynika to z topo. Po przejściu komina, płaską już granią, zmierzamy do szczytu – tradycyjnie po alpejsku znakowanego krzyżem.
Na szczycie Trettachspitze
Na szczycie Trettachspitze, panorama na Alpy Algawskie
Ze szczytu roztacza się dookoła przepiękny widok na całe Alpy Algawskie, Bawarskie i dalsze pasma austriackich Alp. Patrząc na stronę północną widzimy słynną panoramę na pola Märchenwiese (główne zdjęcie u góry niniejszego artykułu). Jesienną porą mamy tu szczególną paletę barw (podobne gamy kolorów możemy spotkać w Tatrach Zachodnich czy Bieszczadach). Duże wrażenie robi tak liczne nagromadzenie szczytów w panoramach – od pierwszego planu, aż po horyzont. Ponoć widocznych stamtąd szczytów jest kilkaset.
Panoramy ze szczytu Trettachspitze
Grań północno-zachodnia
Droga powrotna ze szczytu wiedzie granią północno-zachodnią. Początkowo schodzimy łatwym terenem, który przechodzi w trudności I. Po chwili dochodzimy do miejsc wycenianych na II+ i II. Pierwsze z nich faktycznie jest czujne, trochę kruche i wymaga doświadczenia w poruszaniu się w takim terenie Drugie jest już łatwiejsze w dużo mniejszej ekspozycji. Przy obydwu miejscach są kolucha zjazdowe. Wspinając się z liną można więc wykorzystać ją do zjazdów na tych kluczowych odcinkach. Po minięciu krzyża stojącego na jednej z turniczek od strony zachodniej, teren stopniowo przechodzi w I, doprowadzając do ścieżki u podstawy ściany. Możemy nią wrócić na drogę podejściową pod ścianę. Tutaj nasza wspinaczkowa przygoda z Trettachspitze się kończy.
Droga zejściowa z Trettachspitze
Kilka uwag do wspinaczki na Trettachspitze
Swoje przejście zaplanowałem i zrealizowałem w stylu free solo, czyli bez jakiejkolwiek asekuracji (w tym liny do zjazdów). Muszę jednak zaznaczyć, że było to kalkulowane ryzyko w oparciu o dobrą prognozę pogody i jej ocenę tuż przez wejściem (samo wejście było dosyć szybkie), bowiem w przypadku załamania pogody góra ta może stanowić poważną pułapkę. Po opadzie deszczu (o śniegu to już nawet nie wspomnę), zejście w opisanych miejscach II może być bardzo ryzykowne. Dlatego, nawet poruszając się sprawnie w terenie III bez asekuracji, należy rozważyć zabranie ze sobą liny do zjazdu. Jedna żyła 50m powinna wystarczyć na te dwa kluczowe miejsca. Pozostaje też kwestia asekuracji w czasie wejścia. W drodze powrotnej widziałem zespół wbijający się w ścianę na asekuracji lotnej, ale nie wiem czy był to przewodnik z klientem, czy samodzielny zespół. Tu też cenna uwaga dla osób, które nie wspinają się w górach, ale mają już doświadczenie np. z ferrat – na Trettachspitze można wejść z przewodnikiem, a oferty przewodnickie można znaleźć w internecie lub np. w lokalnych klubach Alpenverein.
Dla osób regularnie wspinających się w górach, droga normalna nie będzie stanowić żadnych problemów technicznych, nie ma go też zbyt wiele. Posiada ona jednak duże walory estetyczne, przez co może być przyjemną i atrakcyjną wycieczką dla każdego. A jako ambitniejszy cel pozostaje np. ściana wschodnia…. 🙂
O innych naszych wspinaczkach przeczytasz m.in. w artykułach:
Dolomity cz. 2 – wspinanie na Cima Ovest
Maja e Jezerces – dach gór Prokletije
Świetny opis, a gory prezentują się bajecznie !
Dziękuję! 🙂