Celem marcowego wyjazdu do Szwajcarii były oczywiście Alpy. Udało się nam odbyć kilka fajnych wycieczek skiturowych i powspinać na lodospadach. W środku pobytu zawitaliśmy do Zermatt.
Na wstępie parę słów sprostowania. Tytuł brzmi trochę przewrotnie, bowiem w czasie pobytu w Zermatt słońce paliło od rana do wieczora, bez szans na jakikolwiek cień w trakcie naszej górskiej aktywności. Dałaby go wtedy jedynie wspinaczka północną ścianą Matterhornu. 🙂 Jeżeli natomiast o „my” chodzi, to mam na myśli kolegę Michała, z którego gościny skorzystałem podczas wyjazdu do Szwajcarii, i z którym spędziłem większość czasu w Alpach. Dorota nie mogła w tym czasie pojechać ze mną, dlatego na szwajcarską wycieczkę wybrałem się zatem sam.
Zermatt – miasteczko pod Matterhornem
Majestatyczny widok Matterhornu od strony szwajcarskiego Zermatt to chyba najpopularniejszy górski motyw na świecie. Widziana z tej perspektywy bryła uważana jest przez wielu za najpiękniejszą górę na świecie. Mimo, że Matterhorn widziałem już w oddali, przy okazji alpejskiej wyprawy na masyw Monte Rosa, to jednak ujrzenie jego majestatu z bliska, od strony grani Hörnli było dla mnie czymś wyjątkowym. Bardziej ekscytujące będzie chyba tylko wejście na Matterhorn w przyszłości. 🙂
Droga do Zermatt
Na wyjazd do Zermatt przeznaczyliśmy dwa dni, z jednym noclegiem w mieście. Noclegi tutaj nie należą do najtańszych na świecie. Michałowi udało się jednak znaleźć pokój w hotelu położonym w centrum miasta, w przystępnej cenie. Najszybsza i najbliższa droga z okolic Berna do Zermatt posiada oryginalny i atrakcyjny przebieg. Na środkowym etapie trasy, w miejscowości Kandersteg, wjeżdżamy samochodem na specjalne wagony transportowego pociągu (BLS Autoverlad). Odcinek górski pokonujemy więc koleją, która długim tunelem wyprowadza nas do stacji Goppenstein w dolinie Lötschental. Tu wyjeżdżamy z pociągu i kierujemy się w stronę Zermatt.
Na wagonie pociągu BLS Autoverlad w drodze do Zermatt
Do Zermatt tylko autem elektrycznym
Wjazd do miasta jest zamknięty dla pojazdów z silnikami spalinowymi. Jeżeli mamy więc samochód elektryczny lub hybrydowy, jesteśmy w bardziej komfortowej sytuacji. Samochody spalinowe musimy jednak zostawić poza miastem, np. na dużej stacji przesiadkowej w miejscowości Täsch. Tutaj przesiadamy się na pociąg i nim, w ciągu kilkunastu minut, docieramy do Zermatt.
Muszę przyznać, że jestem pełen podziwu dla tego ekologicznego rozwiązania. Dzięki niemu klimat przebywania w Zermatt jest jeszcze bardziej wyjątkowy. W centrum miasta oddychamy czystym górskim powietrzem, a ulice są przyjazne dla ruchu pieszego. Musimy tylko uważać na poruszające się cicho pojazdy elektryczne.
Po mieście jeździ dużo busów, taksówek i pojazdów transportowych, które mogą nas podwieźć do miejsca noclegu lub do stacji kolejek górskich. Jeżeli mamy rezerwację hotelu lub wykupiony skipas, to możemy skorzystać z darmowego transportu.
Pierwszy widok na Matterhorn
Po dotarciu na dworzec kolejowy, usytuowany w centrum miasta, udaliśmy się prosto do stacji kolejki Sunnegga-Blauherd-Rothhorn. Przemieszczając się głównymi uliczkami miasta, trafiliśmy w końcu na miejsce, w którym ukazał się nam monumentalny Matterhorn. Już z tej miejskiej perspektywy góra robi ogromne wrażenie.
Widok na Matterhorn z centrum Zermatt
Matterhorn Ski Paradise
W rejonie Zermatt dostępna jest dla narciarzy imponująca infrastruktura. Rejon ten, nadzwyczaj trafnie, nazwany został Matterhorn Ski Paradise. Kilkadziesiąt wyciągów narciarskich i kolejek górskich, dziesiątki kilometrów (jak nie setki) tras zjazdowych. Prawdziwy raj dla narciarzy. Poza przygotowanymi trasami zjazdowymi są tu wręcz nieograniczone możliwości dla freeridowców i skiturowców. Cały ten teren przygotowany jest dla aktywności górskich z oszałamiającym rozmachem.
Kolejka Sunnega-Blauherd
Tego dnia nie mieliśmy zbyt wiele czasu na dłuższą aktywność górską, dlatego wyjechaliśmy kolejką do stacji narciarskiej Sunnegga, a następnie na Blauherd. Zależało mi bardzo na uchwyceniu kadrów Matterhornu od strony grani Hörnli i ten kierunek wydawał mi się najtrafniejszy. Faktycznie, z tej okolicy bryła Matterhornu prezentuje się niezwykle okazale. W niezmienionej inną perspektywą formie, towarzyszyła nam podczas całej wycieczki.
W wagoniku kolejki Sunnegga-Baluherd
Z Blauherd na skiturach
Po dotarciu do stacji Blauherd nacieszyliśmy się widokami, przygotowaliśmy skitury i ruszyliśmy w kierunku szczytu Rothhorn. Jako, że w tym czasie w Alpach Szwajcarskich utrzymywał się 3 stopień zagrożenia lawinowego, poruszaliśmy się mniej więcej trasami stoków narciarskich. Dzięki temu cieszyliśmy się aktywnością, którą daje podejście na fokach, jednocześnie unikając terenów zagrożonych lawinowo. Raz po raz zatrzymywaliśmy się, by spojrzeć do tyłu na górujący dumnie nad okolicą szczyt Matterhornu.
Matterhorn w całej okazałości 🙂
Alpejskie słońce
Pogoda sprzyjała, chyba aż za bardzo. 🙂 Przez cały dzień nie pojawiła się na niebie ani jedna chmura, która choć na chwilę zakryłaby słońce. W Alpach, odbijające się od śniegu promienie słoneczne, stają się po krótkim czasie bardzo dokuczliwe. W trakcie wysiłku można się więc bardzo szybko przegrzać. Przy niewielkim wietrze czujemy się wręcz jak w piekarniku. 🙂
Rothhorn
Początkowo mieliśmy w planie udać się w kierunku schroniska Fluhalp i dalej lodowcem w kierunku pobliskich szczytów, jednak w pewnym momencie weszliśmy na trasę zjazdu ze szczytu Rothhorn i na niej już zostaliśmy. W drodze na szczyt zatrzymaliśmy się na kawę, poddając się w pełni urokom alpejskich panoram. 🙂
W takim miejscu kawa smakuje szczególnie wyśmienicie 🙂
Rothhorn (3103 m. n.p.m.) oferuje nam wspaniałe alpejskie widoki, nie tylko na Matterhorn. Ze szczytu rozlega się imponująca panorama na masyw Monte Rosa i wiele okolicznych czterotysięczników. Zobaczymy stąd m.in. Dufourspitze, Liskamm, Castor, Pollux, Breithorn, Rimpfischhorn, Strahlhorn, a także Dent Blanche czy Ober Gabelhorn.
Na szczyt możemy też wyjechać kolejką i zjechać stąd na nartach do samego Zermatt. Dla turystów dostępna jest tu restauracja (pyszna pizza!) i mnóstwo miejsca na odpoczynek i kontemplację widoków.
Widok ze szczytu Rothhorn w kierunku południowo-zachodnim. Od lewej Breithorn, Klein Matterhorn, w środku Matterhorn, zaraz za nim Dent d’Herens i dalej po prawej Dent Blanche, Ober Gabelhorn i Wellenkuppe
Widok ze szczytu Rothhorn w kierunku południowo-wschodnim na masyw Monte Rosa. Od lewej Dufourspitze, Liskamm, Castor, Pollux
Zjazd na nartach prosto do Zermatt
Wisienką na torcie naszej wycieczki był zjazd na nartach ze szczytu Rothhorn do Zermatt. Kombinacją kilku tras narciarskich pokonujemy prawie 20 km i 1500 m przewyższenia. Trasy są świetnie przygotowane, a tego dnia dobrej jakości śnieg leżał aż do samego miasta. Ostatni odcinek pokonaliśmy dosyć wymagającym wariantem i nogi poczuły to obciążenie. Tym bardziej, że dla mnie była to czwarta doba codziennej, wielogodzinnej aktywności górskiej. W takim raju nie chciałoby się jednak w ogóle odpinać nart. 🙂
Ostatni odcinek trasy narciarskiej prowadzącej do Zermatt
Nocleg z widokiem na….. Matterhorn 🙂
Na zakończenie dnia czekał nas już tylko relaks na hotelowym tarasie z widokiem (a jakże!) na… Matterhorn. 🙂 W pandemicznych czasach atrakcją okazała się też hotelowa kolacja. Mogliśmy spożyć posiłek w restauracji, pierwszy taki od wielu miesięcy lockdownu. Mimo regularnego stosowania kremów do opalania z filtrem UV50, na mojej twarzy pojawiły się dosyć wyraźne oznaki bliskiego kontaktu ze słońcem. Czułem się jak frytka. 🙂
Następnego dnia mieliśmy skierować się w stronę Klein Matterhorn.
Widok na Matterhorn z hotelowego tarasu
Matterhorn Glacier Paradise
Prognozy na następny dzień były identyczne. Mieliśmy znowu zmierzyć się z palącym słońcem. Tym razem udaliśmy się w bliższe okolice Matterhornu. Mieliśmy w planie kilka opcji wycieczek skiturowych, a ostatecznie skierowaliśmy się kolejką na Trockener Steg. Stąd, już na skiturach, udaliśmy się na Lodowiec Theodul (Theodulgletscher), w kierunku szczytu Klein Matterhorn (3883 m. n.p.m.). Sieć wyciągów i tras narciarskich w tym rejonie nazywana jest Matterhorn Glacier Paradise.
Kolejka na Trockener Steg mija po drodze kilka stacji przesiadkowych, w tym Furi i Szwarzsee. Są to rejony podejścia pod Hörnli, północno-wschodnią grań Matterhornu. Mogłem dzięki temu zorientować się topograficznie w rejonie przed planowanych jeszcze na ten rok wejściem na Matterhorn.
Kolejka z Zermatt do Furi
Theodulgletscher
Lodowcem Theodul poprowadzonych jest wiele tras narciarskich. Poruszając się na skiturach bez sprzętu alpejskiego (lina, uprząż, czekan) warto trzymać się ich przebiegu. Im dalej od nich, tym większe ryzyko napotkania na szczeliny.
Od strony Trockener Steg bryła Matterhornu staje się coraz mniej atrakcyjna. To oczywiście kwestia bliskiej odległości do szczytu i zmian kąta widzenia. Ruszając do góry idziemy jednak po kolejne piękne widoki, które odsłonią się przed nami za kilka kilometrów.
Lodowcem Theodul na Klein Matterhorn
Tego dnia słońce wyjątkowo dawało mi się we znaki. Bezchmurne niebo, brak wiatru, wysoka temperatura i bezlitosne promienie słońca. Po godzinie podejścia wiedziałem już, że litr wody i 0,5 l herbaty to zdecydowanie za mało na te warunki. Po dwóch godzinach czułem się wysuszony jak wołowina Wild Willy. 🙂 Moje samopoczucie było dalekie od ideału, na szczęście wszystko wróciło do normy po przerwie na herbatę w okolicy Plateau Rosa.
Matterhorn widziany z okolicy Plateau Rosa. Na lewo od Matterhornu szczyt Dent d’Herens, po lewej Dent Blanche
Klein Matterhorn
Ostatnia prosta w kierunku szczytu Klein Matterhorn oferuje nam najpiękniejsze alpejskie panoramy, warte każdego trudu znalezienia się w tym miejscu. Patrząc w kierunku zachodnim możemy zauważyć dwa ogromne masywy górskie. Pierwszy z lewej (dalszy) to dach Alp – Mont Blanc, drugi to znajdujący się bliższej Grand Combin.
Masyw Mont Blanc (z lewej) i Grand Combin (z prawej) widziane spod szczytu Klein Matterhorn
Sam szczyt Klein Matterhorn nie jest zbyt atrakcyjny, zwłaszcza jeżeli podejdziemy tu na skiturach. Krajobraz psuje stacja kolejki oraz… płatne wejście na szczyt, na który prowadzą w dodatku stalowe schody. Ten obraz zupełnie kłóci się z estetyką gór i naszymi oczekiwaniami. Na szczęście odwracając głowę w drugą stronę mamy już zupełnie inny obraz Alp. Od południowego po północny-zachód horyzont usłany jest alpejskimi szczytami. Panoramy te będą nam towarzyszyć podczas całego zjazdu na dół.
Początek zjazdu z Klein Matterhorn
Zjazd na nartach do Zermatt
Najbardziej wyczekiwanym przeze mnie punktem naszej wycieczki był 20-sto kilometrowy zjazd do Zermatt, w którym pokonuje się ponad 2200 m przewyższenia. Imponująco przygotowane trasy narciarskie gwarantują nam ekscytujący zjazd aż do samego centrum miasta.
W trakcie zjazdu: grupa szwajcarskich czterotysięczników – od lewej Matterhorn, Dent Blanche, Ober Gabelhorn, Zinalrothorn, Weisshorn
Po drodze możemy skorzystać z różnych wariantów tras. Na ostatnim odcinku trafiliśmy (trochę z przypadku) na najtrudniejszy odcinek zjazdu z Furgg do Furi (czarna trasa nr 62). Długo będę pamiętał ten piękny, emocjonujący zjazd. 🙂
Widok na Matterhorn z Furgg tuż przed zjazdem do Furi
Na ostatnim, miejskim odcinku dało się odczuć skutki upalnego dnia. Śnieg był coraz bardziej mokry, utrudniający zjazd. Sezon zimowy w niższych partiach gór niechybnie dobiegał końca.
Końcowe odcinki zjazdu do Zermatt
Na końcu trasy zjazdowej czekała nas miła niespodzianka. Darmowy autobus miejski podwiózł nas na sam dworzec kolejowy, skąd udaliśmy się w drogę powrotną. Mój pobyt w Szwajcarii jeszcze się nie kończył, ale był to dla mnie ostatni dzień akcji górskiej w Alpach. Do Zermatt zamierzam szybko powrócić, tym razem bardziej we wspinaczkowym celu. Góra Gór czeka. 🙂
Polecamy także nasz artykuł o skiturach:
Skitouring, inny wymiar górskich wędrówek