Podczas ostatniego pobytu we włoskich Dolomitach, chcieliśmy się sporo powspinać. Z uwagi na kapryśną pogodę plan zrealizowaliśmy tak w 70%, ale wiemy już na 100%, że chcemy tam jeszcze na wspinanie wrócić – być może nie raz 🙂
Na początek Cinque Torri
Po rozgrzewce na ferratach, którą opisaliśmy w części 1 (Dolomity cz.1 – ferraty na rozgrzewkę), przyszła pora na wspinanie. 🙂 Jako pierwszy cel na rozwspinanie się obraliśmy łatwo dostępny sektor wspinaczkowy Cinque Torri. Jak sama nazwa po włosku wskazuje, obszar ten stanowi 5 turni, na których poprowadzonych zostało wiele dróg klasycznych i sportowych. Patrząc po ilości wspinających się tu osób, rejon jest raczej popularny. Do rejonu można dotrzeć na dwa sposoby. Najwygodniej i najtaniej jest wyjechać samochodem pod schronisko 5 Torri. Należy jednak zrobić to z rana, gdyż droga do schroniska jest później zamykana i dojechać wyżej można jedynie schroniskowym busem za 7 EUR od osoby. Drugą opcją jest kolejka linowa do schroniska Scoiattoli. Wjeżdżając samochodem pod schornisko 5 Torii musimy pamiętać, że po zamknięciu drogi, nasz samochód będzie uwięziony od 9.30 do 15.30, aż otwarty zostanie szlaban na dolnym wjeździe do schroniska. Jadąc pierwszym razem na Cinque Torri nie wiedzieliśmy od zamykaniu szlabanu na wjeździe do schroniska 5 Torri, wobec czego skorzystaliśmy z opcji wjazdu kolejką.
Cinque Torri, na szczycie Torre Latina
Sektor wspinaczkowy Cinque Torri
W rejonie jest szeroki wachlarz ciekawych dróg klasycznych (wspinanie na własnej asekuracji). Na początek wybraliśmy sobie kilkuwyciągowe, łatwe drogi, tak żeby odświeżyć Dorocie pracę ze sprzętem, zjazdy itp. Przy okazji odkryliśmy tam wiele obitych (sportowych) dróg, których nie było w naszym przewodniku wspinaczkowym. Resztę czasu spędziliśmy więc na jednowyciągowych drogach sportowych. Na sektor ten wróciliśmy ponownie za kilka dni w ramach odpoczynku od dłuższych górskich wyryp. Pogoda nie była wtedy dla nas zbyt łaskawa i dosyć szybko pogoniła nas burza. Dorota zdążyła jednak tuż przed nią poprowadzić swoje pierwsze sportowe drogi w Dolomitach. 🙂
Na Cinque Torri znajduje się wiele ciekawych dróg, które chcielibyśmy zrobić i mamy nadzieję, że niejednokrotnie nadarzy się okazja do powrotu w ten rejon.
Cinque Torri, w ścianie Torre Latina
Perełka Dolomitów – Tre Cime Di Lavaredo
Tre Cime di Lavaredo to ikona Dolomitów, wpisana w 2009 roku na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Zdjęcia trzech strzelistych szczytów kojarzy chyba każdy, nawet jeżeli nigdy nie był w Dolomitach. Dookoła nich biegnie szlak turystyczny, który jest chyba najpopularniejszym szlakiem w okolicy. Podczas naszego pobytu tylko w tym miejscu napotkaliśmy takie tłumy ludzi, więc to chyba prawda. Dla nas trzy Cimy atrakcyjne są przede wszystkim dlatego, że na żadną z nich nie wiedzie szlak turystyczny, prowadzą na nie wyłącznie drogi wspinaczkowe. Tłumy ludzi spotkamy więc wyłącznie na parkingach i na szlakach turystycznych dookoła Cim, a ledwie garstka spośród nich dociera tu, by wspiąć się na któryś ze szczytów Tre Cime.
Cima Ovest di Lavaredo drogą normalną
Naszą przygodę z Cimami chcieliśmy zacząć na Cima Ovest di Lavaredo (2973m), drugiej co do wysokości i wysuniętej najbardziej na zachód. Wybór drogi na początek naszej przygody z Cimami był dość oczywisty – droga normalna. Nie jest ona trudna technicznie, a jednocześnie jest to droga zejściowa ze szczytu, także jej topograficzna znajomość przydaje się przy zejściu po zrobieniu innych dróg wspinaczkowych. Podobnie zresztą jest na Cima Grande. Poprowadził ją 28.08.1879 roku legendarny zdobywca i przewodnik Dolomitów M. Innerkofler z Sesto wraz z towarzyszem G. Plonerem i było to pierwsze wejście na ten szczyt. Linia drogi jest interesująca, z ciekawym miejscem kluczowym. Topograficznie jest ona nieco zagmatwana (jak wiele dróg w Dolomitach), ale wejście i zejście ułatwiają wymalowane w newralgicznych punktach pomarańczowe oznaczenia. Droga pokonuje 400m wysokości (długość drogi 600m) w trudnościach do III+, aczkolwiek miejsce kluczowe powinno być raczej wycenione na IV.
Widok na schronisko Auronzo ze ścieżki podejściowej na Cima Ovest di Lavaredo
Dojazd i podejście pod ścianę
Punktem startowym podejścia pod Cima Ovest di Lavaredo jest parking przy schronisku Auronzo. Prowadzi do niego prywatna droga, którą przejazd jest płatny. Cena jest dość wysoka – 30 EUR, ale jest to też opłata za parking u góry. Z najwyżej położonego parkingu wiedzie nas wyraźna ścieżka wzdłuż ścian, którą trawersujemy piargami aż do trzeciego żlebu, leżącego pomiędzy Cima Ovest, a Cima Grande. Żlebem do góry, aż do schronu na przełęczy Cima Grande (fortyfikacja z okresu I wojny światowej). Tutaj, ok. 10m przed osiągnięciem przełęczy odbijamy w lewo, gdzie rozpoczyna się nasza wspinaczka.
W ścianie Cima Ovest di Lavaredo
Dalej podążamy historycznymi śladami pierwszych zdobywców, którzy z niezwykłą intuicją wytyczyli tę drogę kluczącą pośród pionowych ścian Cimy Zachodniej. Linia prowadzi ścianą południową aż do kolistej półki, którą przenosimy się na ścianę południowo-zachodnią. W kluczowym miejscu tej ściany musimy wykonać duży rozkrok (szpagat), aby przewspinać się z jednej ściany na drugą. Jest to najtrudniejsze miejsce na całej drodze (subiektywnie oceniając to będzie to jakaś IV).
W ścianie Cima Ovest di Lavaredo przed pierwszym miejscem kluczowym
Nam droga na szczyt zajęła ok. 2,5 godz. wspinania. Praktycznie całą drogę pokonaliśmy na asekuracji lotnej, z wyjątkiem dwóch kluczowych miejsc asekurowanych ze stanowiska. W ścianie w trudniejszych miejscach znajdują się kolucha zjazdowe i czasem jakieś stare haki, które można wykorzystać do zakładania przelotów. Do asekuracji użyliśmy zestawu standardowego (wykorzystaliśmy głównie friendy) oraz pojedynczej liny 50m, która wystarcza do wykonania zjazdów w kluczowych odcinkach.
W ścianie cieszyliśmy się pięknymi widokami i ciszą – tego dnia, łącznie z nami działały na całej drodze tylko 4 zespoły. Na szczycie mogliśmy w samotności rozkoszować się bajecznymi panoramami, które tutaj są szczególnie malownicze. Podczas zejścia troszkę w pewnym momencie pokropiło, ale ogólnie pogoda dopisała idealnie. Cała wycieczka zajęła nam jakieś 6 godz. raczej spokojnym tempem.
Na szczycie Cima Ovest di Lavaredo
Powrót na Cinque Torri
W naszych wspinaczkowych planach była jeszcze Cima Grande di Lavaredo, ale pogoda pokrzyżowała nam trochę plany i nie zdecydowaliśmy się przy burzowych prognozach pogody wbijać w ścianę jakiejkolwiek dłuższej drogi klasycznej. Jako alternatywę wybraliśmy sobie ponownie za cel drogi sportowe na Cinque Torri, pod które tym razem podjechaliśmy samochodem. Tego dnia spędziliśmy co prawda więcej czasu w schronisku, w oczekiwaniu na poprawę pogody i wyschnięcie skały, ale coś tam udało się nam zrobić. A na koniec w ostatniej chwili uciekliśmy przed burzą. 🙂
Resztę naszego pobytu w Dolomitach spędziliśmy bardziej turystycznie (spacer nad Lago di Sorapis czy wyjazd kolejką na Marmoladę), ale o tym napiszemy następnym razem. 🙂
Cinque Torri, ucieczka przed burzą 🙂
Oferta szkoleniowa VERTISPORT
Zapraszamy na nasz autorski kurs ferratowy i skałkowy w Dolomitach. Szczegóły znajdziecie na stronie VERTISPORT.